Co dają nam emocje

Temat do tego wpisu napłynął do mnie SMSem grubo po 23:00 w środku tygodnia od osoby, która wytrwale upiera się przy własnym braku empatii i niezrozumieniu dla posiadania czy przydatności emocji. Podejmuję więc tę próbę wyjaśnienia, na czym polegają emocje, wrażliwość i nadwrażliwość emocjonalna, wraz z tym, co to wszystko daje (i zabiera) nam w codziennym życiu.

Próby zdefiniowania emocji zazwyczaj wkładają to zjawisko gdzieś pomiędzy instynkty, bodźce, potrzeby, duszę, boga, społeczeństwo, psychologię, Ja, ego, innych, relacje. Błędnie uznajemy je za synonim uczuć, więc wyjaśnię od razu, posługując się analogią z diagnozowania chorób, że uczucia są czymś chronicznym, a emocje ostrym i nagłym. Emocje to bodźce wywoływane przez bodźce, które objawiają się w warstwie psychicznej, ale przez psychosomatykę mogą przybierać także formy fizyczne. Ten wpis nie może obejść się przez przytoczenia jakiejś, jakiejkolwiek definicji emocji, żeby zyskać pewną wiedzę o ich roli, dlatego przytoczę słowa D. Golemana z jego książki "Inteligencja Emocjonalna":

"Wszystkie emocje są w istocie rzeczy bodźcami skłaniającymi nas do działania, szybkimi planami uratowania albo podtrzymania życia, w które wyposażyła nas ewolucja. Słowo emocja wywodzi się od łacińskiego czasownika mouvere, 'poruszyć', natomiast przedrostek 'e-' oznacza mniej więcej 'ku czemuś', co sugeruje skłonność do działania zawierającą się w każdej emocji".

Ale po co nam takie bodźce, gdy nie musimy już polować na dzikie zwierzęta czy ryzykować zatruciem próbując nowych roślin? Współczesny rozwinięty świat wydaje się być miejscem poukładanym, przewidywalnym i bezpiecznym, w którym spokojnie moglibyśmy obejść się bez potrzeby instynktów samozachowawczych. Wszelkie regulacje prawne zakazują producentom żywności sprzedawać produktu, które mogłyby nas zabić (a przynajmniej tak nam się wydaje), NFZ ma za zadanie leczyć nas z chorób, a ZUS zobowiązany jest zatroszczyć się o nasze godne życie na emeryturze. Powinniśmy więc pracować, by zarabiać, by kupować, by konsumować – widzicie gdzieś to miejsce na emocje? A jednak w pracy bywamy poddawani wszelkim impulsom, stresom, rywalizacji, a kupowane przez nas produkty nie zawsze spełniają nasze oczekiwania (jedzenie bywa nieświeże, gadżety psują się, a ubrania niszczą się już po pierwszym praniu). W każdej z tych sytuacji do czynienia mamy z ludźmi – to oni powodują nasz stres w pracy, to oni rozpatrują nasze reklamacje. Bo choć świat iluzorycznie wydaje się już przemyślany i dobrze skonstruowany, wcale nie czujemy się bezpiecznie – wciąż musimy radzić sobie z mniejszymi czy większymi problemami, a inni ludzie bywają w nich poważnymi przeszkodami, ale i ostatnią deską ratunku.

To wszystko wpisuje więc rolę emocji w przestrzeń społeczną. Oznacza to, że zaburzenia na płaszczyźnie procesowania, odczuwania i rozumienia emocji - tak własnych, jak i cudzych - mogą utrudniać życie, nawiązywanie relacji i ich podtrzymywanie, a przecież ta umiejętność budowania i uczestniczenia w społeczności pozwoliła ludziom osiągnąć rozwój, bez którego nie byłoby współczesnego świata z całym jego dorobkiem, rozwojem, ale i problemami.

Współcześnie, stając u progu rewolucji AI, uznaje się, że emocje będą wyłącznym dyferencjałem stanowiącym o różnicy między człowiekiem a robotem. Czy na pewno? W swojej książce "Homo Deus" Noah Yuval Harari (przywoływany przeze mnie na tym blogu z częstotliwością wręcz nagminną) wymienia kontrapunkty ying i yang w nadchodzącym świecie, gdzie rozum staje naprzeciw emocji tak samo, jak laboratorium różni się od muzeum, a fabryka to nie supermarket. Jeśliby jednak przyjąć podejście indywidualistyczne, może okazać się, że dla pracownika laboratorium miejsce jego pracy wzbudza emocje podobne, co dla innych muzeum, a dla pracownika supermarketu każdy dzień pracy na myśl przywodzi codzienność fabryki. Wszystko zależy więc od punktu widzenia i perspektywy. Tak samo emocje poddawane są próbom ich zrozumienia, co nadaje im cech coraz bliższych rozumowi. Im bardziej staramy się zrozumieć mechanizmy zachodzące w psychice w stosunku do naszych emocji, tym bardziej odzieramy je z tej wrodzonej emocjonalności, czegoś metafizycznego, ulotnego.

Jednak rozumienie emocji jest integralnym elementem rozwijania inteligencji emocjonalnej. Istotne jest zatem, by nie rezygnować z ich odczuwania, nawet gdy staramy się wytłumaczyć sobie swój strach czy ból. To tak, jakby czytać o pewnych smakach i rozumieć te biologiczne i chemiczne zjawiska odpowiadające za rozpoznawanie słodkiego czy gorzkiego, ale niepoznawanie tych smaków poprzez własne kubki smakowe ograniczy naszą zdolność ich pojmowania. Aby zrozumieć emocje należy je więc odczuwać, pozwalać im wysyłać do mózgu informacje.

Co dzieje się, gdy uciekamy od ich przeżywania? Wyobraźmy sobie, że impulsy są jak samochody przejeżdżające przez miasto. W odpowiednim, zbalansowanym środowisku samochody płynnie przejeżdżają na zielonym świetle, ruch odbywa się naturalnie. Jeśli jednak nie dopuszczamy do siebie pewnych emocji to tak, jakbyśmy włączyli czerwone światło – kolejne pojazdy będą dojeżdżać do końca kolejki tworząc ogromne korki, aż w końcu miasto staje. Tę sytuację można naprawić, ale wymaga to pracy, umiejętności planowania i identyfikowania problemu – czyli w tej analogii wskazania konkretnego skrzyżowania, od którego wszystko się zaczęło.

Tak samo dzieje się w przypadku emocji. Gdy je blokujemy i nie pozwalamy sobie na ich przepływ, blokujemy naturalny przepływ impulsów nerwowych. To w końcu odbija się na naszym zdrowiu, bo psychiczne napięcie, które powstaje w konsekwencji blokowania emocji, przekłada się na biologiczne zdolności organizmu do trawienia pokarmów czy odpoczywania. Dlatego też medycyna niekonwencjonalna tak wielką wagę przykłada do homeostazy całego organizmu, dbając nie tylko o fizyczne objawy, ale o równowagę pomiędzy ciałem, duszą i umysłem.

Mimo to zazwyczaj potrafimy określić stopień czyjejś wrażliwości, która blisko związana jest z empatią. Osoby niezdolne do współodczuwania to zwykle socjopaci, osobowości narcystyczne czy dyssocjalne. Deficyty psychiczne w obszarze empatii, uczenia się i relacji interpersonalnych uznawane są za zaburzenia psychiczne, a mimo to dotyczą 2-3% całości społeczeństwa. Poszukiwanie ich przyczyn wymaga dokładnej analizy, bo czynników powodujących owe zaburzenia nie można tak łatwo zidentyfikować. W analogii do miasta i samochodów, taka osoba nie dostrzega w ogóle potrzeby podtrzymywania płynności ruchu i odpowiedniego jego natężenia, a może i nawet tego, że taki ruch istnieje. Tak samo mózg daltonisty nie procesuje kolorów, które normalnie widzą osoby bez zaburzeń widzenia barw.

Po drugiej stronie poziomu wrażliwości emocjonalnej możemy mówić o nadmiernym odczuwaniu, czyli nadwrażliwości, która w przytoczonej wyżej analogii do samochodów przemierzających miasto przypominałaby zwiększoną ilość tych samochodów; tak jakby do naszego miasta przyjechały tłumy obcych, zwiększając natężenie w ruchu i zaburzając jego płynność. Nadwrażliwość emocjonalna zawsze idzie w parze z wysoce rozwiniętą empatią, a więc umiejętnością do rozpoznawania, współodczuwania i rozumienia sytuacji oraz stanów psychicznych, w jakich znajdują się inni ludzie.

Nadwrażliwość może nie objawiać się jednak tworzeniem korków. Przy tak dużej ilości bodźców, które dla osoby o wysokim poziomie empatii są czymś poznanym i rozumianym, umysł naturalnie opracowuje nowy system przemieszczania się tych impulsów po przestrzeni. Nadwrażliwcy zmuszeni są więc przyspieszyć tempo procesowania, a więc zrzucają ograniczenia tempa jazdy do 50 km/h i dopuszczają wyższe dozwolone prędkości, by przepływ ruchu był zachowany. W konsekwencji, gdy ruch odbywa się o wiele szybciej i coraz więcej się dzieje, zwiększa się ryzyko wypadków i kolizji, a to wszystko bywa naprawdę wyczerpujące. Problemem nadwrażliwców nie jest więc zamykanie się na emocje, ale dopuszczanie do siebie nadmiernej ich ilości, przy jednoczesnej ich świadomości i rozumieniu, które rzucają wyzwanie dla psychiki, by to wszystko przetworzyć.

Jest takie ciekawe zdanie, że nadwrażliwcy widzą drzewa tam, gdzie inny widzą las. To może być i pomocą, i przeszkodą – czasem nadwrażliwcy przesadnie reagują na coś, co w gruncie rzeczy może być mało istotne, za bardzo skupiają się na szczegółach. Rzucone przez kogoś od tak hasło może im zadać ból, który będą niepotrzebnie przeżywać, inwestując w to swoją energię. Nadwrażliwi zazwyczaj są introwertykami, co oznacza, że ich próg nasycenia bodźcami jest o wiele niższy niż u ekstrawertyków, potrzebują więcej czasu na regenerację i ładowanie wewnętrznych baterii, szybciej męczą ich spotkania towarzyskie, huczne imprezy czy chaotyczne środowiska. Przeżywają więcej, mocnej i częściej, a to wszystko sprawia, że osoby nadwrażliwe emocjonalnie są bardziej podatne na depresję, lęki czy stres, bo całe to nadmierne odczuwanie ma bezpośredni wpływ na ich kondycję psychiczną.

Istnieje jeszcze jedna grupa ludzi, którzy również wyróżniają się niezwykle rozwiniętą empatią, ale posiadają pewną cechę odróżniającą ich od nadwrażliwców. Empaci (ang. empath) to ludzie, którzy, niczym z szóstym zmysłem czy darem, rozumieją i odczuwają cudze emocje tak samo intensywnie, jak gdyby były to ich własne doświadczenia. Są w stanie chłonąć jak gąbka czy przybrać niczym kameleon czyjś stan emocjonalny, zrozumieć go tak, jak gdyby był on ich własnym. To cenna umiejętność, jeśli się nad nią panuje, bo pozwala doskonale wyczuwać potrzeby innych ludzi, ich problemy wewnętrzne, rozterki, tym samym dostrzegając ich pragnienia. Ale bywa i problemem takim samym jak kukułcze jajo. Empaci powinni więc pracować nad kontrolowaniem swojego "daru", by nie pozwolić innym sobą manipulować czy obarczać się nieswoimi problemami. Wymaga to zdecydowania, asertywności i uwagi.

Każdy, bez względu na swoje umiejscowienie na skali emocjonalności, powinien dążyć do rozwijania swojej inteligencji emocjonalnej – powinen wsłuchiwać się w swoje własne emocje, ale i uczyć się dostrzegać emocje innych ludzi. Jak ustaliliśmy na wstępie, emocje to bodźce, a więc czynniki impulsywne, rzadko wywoływane świadomie. Umiejętność rozpoznawania emocji dostarcza ogromnej wiedzy o ludziach i społeczeństwie, pozwala budować i umacniać relacje między ludźmi. Przekornie dla sceptyków dodam, że wielu socjopatów potrafi w stopniu mistrzowskim poznać mechanizmy zachodzące na płaszczyźnie emocjonalnej, choć jest to wiedza pozbawiona zdolności do ich odczuwania. Mimo to umiejętność ta pozwala socjopatom manipulować ludźmi dla osiągania własnej korzyści i choćby w celu uchronienia się przed tego rodzaju niebezpieczeństwami warto uczyć się emocji oraz emocjonalności.

____
Photo by Cassidy Kelley on Unsplash

Komentarze

Popularne