Dziewczyn dzień!

Dziś Międzynarodowy Dzień Dziewczynek. Nie kobiet, a dziewczynek właśnie. Ustanowione dopiero 6 lat temu święto dziś po raz pierwszy szturmem podbiło media, więc pomyślałam – w taki dzień nie mogę już zwlekać z nowym postem! Postaram się rozwiązać zagadkę, dlaczego mimo zbliżającej się powoli 30-stki, obrączki na palcu i ogólnej finansowej samodzielności wciąż czuję się bardziej dziewczynką aniżeli kobietą.

















Biologia jest w tym temacie brutalna: kobietą stajesz się wraz z pierwszą miesiączką. Menarche jest swego rodzaju mostem – po drugiej stronie będziesz się mogła rozmnażać. Ale niewiele dziewczynek na widok tej pierwszej krwi myśli sobie "ale fantastycznie, wreszcie mogę się rozmnażać". W większości przypadków dominuje przerażenie, pewnie zniesmaczenie, zmieszanie, a już na pewno uświadomienie sobie, że coś się zmieniło, że to życie już nie będzie takie samo. Ta pierwsza miesiączka jest też w pewnym sensie powodem do dumy, bo oznacza, że dorastamy. Gdy pojawia się po raz pierwszy przyjaciółki dowiadują się niemal natychmiast, a już na pewno szybciej niż ojciec :D

Towarzyszą jej mieszane emocje. Z jednej strony ekscytacja, bo gdzieś w podświadomości wyobrażałyśmy sobie, jak z pierwszą podpaską w majtkach na naszych stopach pojawią się wysokie szpilki, twarze mamy umalowane jak piękne modelki, a codzienne ciuchy z sieciówki wypierają markowe stroje z żurnala. Z drugiej strony jest to przeświadczenie, że już nie jesteśmy dziećmi. Gdzieś z tą pierwszą miesiączką nasza niewinność i dzieciństwo zaczynają się od nas oddalać. Gdzieś tam z tyłu głowy zaczyna do nas docierać, że mamy w tym życiu pewne role do odegrania. I tu zaczynają się schody.

Całkowicie przypadkiem to właśnie dziś wysterylizowałam moją kotkę. Nie pierwszy raz sterylizowałam kotkę, ale pierwszy raz robiłam to tak świadomie. Wiedziałam, że na pewno nie chcemy jej rozmnażać, decyzja o sterylizacji była prawie automatyczna. Ale teraz, po 6 miesiącach odkąd Kiciok mieszka z nami i mogliśmy poznać ją, jej charakter i jej osobowość, gdy umawiałam jej zabieg pierwszy raz poczułam swojego rodzaju żałobę. Tęsknotę za pewną wizją. Odebrałam jej zdolność do bycia matką – tę samą, którą circa 15 lat temu biologicznie zdefiniowała mnie samą jako kobietę. A mimo to właśnie dziś wycięłam z niej kobiecość – dziś, w Dzień Dziewcząt.

Ta żałoba i ten smutek, który niespodziewanie poczułam, może być w jakimś stopniu projekcją mojego własne wewnętrznego rozdarcia. Z jednej strony nie potrzebuję mieć dzieci, nie chcę, liczę się z konsekwencjami ich posiadania i tym, co ich pojawieni się na świecie zmienia. Wiem, z czego rezygnuje się mąjąc dzieci. Z drugiej strony – nieposiadanie ich jest rezygnowaniem z czegoś niewątpliwie wyjątkowego, co nie ma nawet żadnego porównania. Twoje ciało tworzy nowe ciało; Twój charakter buduje nowy charakter; Twoje jestestwo kreuje nowe jestestwo. Kobiety przy nadziei i matki często używają hashtaga "jestembojestes"; ja nie wiem, co to oznacza, jak to się czuje. Ja jestem, bo jestem. Jestem dopóki jestem. Będę dopóki mnie nie będzie. A te matki tu sobie non omnis moriar, bo będą nawet, gdy ich nie będzie – cząstka ich będzie żyła w ich dzieciach.

Wciąż czuję się dziewczyną, niekoniecznie czuję się kobietą. Nie umiem wykorzystywać swojej kobiecości, by uwodzić i wabić, co mnie kojarzy się z kobietami najbardziej. Pewnie dlatego, że kobiety w mojej rodzinie nigdy takie nie były. Nie zakładały podkreślających ich ciała sukienek, zdecydowanie chętniej nosiły spodnie. Nawet jeśli nie nosiły spodni, bo np. moja prababka wolała podomki, to i tak żadna z tych kobiet nie była taką rasową kobietą, co czujesz od niej, że to kobieta. A z tą kobiecością przychodzi macierzyństwo, a z nim zazwyczaj ciepło domowego ogniska i troska, coś co też definiuje kobiety, a nie mężczyzn przecież. A w naszym domu to, przewrotnie, właśnie tata (dosłownie) rozpalał ogień w domym ognisku.

Tylko że kto powiedział, iż mając macicę można być tylko albo dziewczyną, albo kobietą? Chyba nikt. Te dwie etykiety mają wszak tak szerokie definicje, tak liczne i różne, że czasem wydają się czynić z nich zupełnie osobne zjawiska, a czasem praktycznie spajają je w jedność.

Dlatego też z okazji Dnia Dziewczynek chciałabym życzyć Wam bezwarunkowej miłości i tolerancji wobec samych siebie – wobec tego, kim jesteśmy i co decydujemy się robić ze swoim życiem. Róbmy to, co sprawia nam radość, co daje nam energię, co nadaje życiu smak, a świat maluje w jasnych barwach (nawet jeśli jest to noszenie wyłącznie czarnych ubrań). Bawmy się życiem jak małe dziewczynki, kochajmy szalenie jak młode dziewczęta, dbajmy o bliskich jak dorosłe kobiety i walczmy o siebie jak silne babki :)

___

photo: unsplash.com

Komentarze

Popularne