Bliżej Ci do Podręcznej niż Skłodowskiej-Curie.

Po znakomitym Black Mirror, dawno nie oglądałam nałogowo niczego tak mocnego jak "Opowieść Podręcznej". Choćby fakt, że 10-odcinkowy serial zjadł mi 9 godzin z niedzieli (ostatni odcinek zostawiłam sobie na poniedziałek) pokazuje, jak bardzo pochłonęła mnie ta osadzona w dystopijnej bliskiej przyszłości historia. Kuję więc żelazo póki gorące i, starając się nie zdradzić niczego kluczowego dla fabuły, dziś powiem Wam, dlaczego "Opowieść Podręcznej" jest koncepcją niebezpiecznie realną i bliższą rzeczywistości niż wiemy.

Przyznam bez bicia – autorkę tego utworu, Margaret Atwood, kojarzyłam dotychczas wyłącznie z poezji. Co więcej, absolutnie ani razu nie wspomniano o niej w mojej polskiej edukacji – pierwszy raz natknęłam się na jej prace podczas studiów z creative writing w Anglii. Lecz "Opowieść" to coś zupełnie innego od jej poświęconej w dużej mierze ekologii i trosce o środowisko naturalne wiersze. Tym bardziej nie wiedziałam więc, czego spodziewać się włączając serial. Z każdym kolejnym odcinkiem wchodzi się w niego coraz dalej, niczym w morze, którego prąd w pewnej chwili sam wciąga nas coraz głębiej. Robi się coraz mroczniej i chłodniej, szczególnie gdy odkrywane są przed nami kolejne zdarzenia z back-story, kształtujące serialową rzeczywistość.

Pierwsze wrażenie – to opowieść o kobietach, którym ponownie odebrano raz zwróconą wolność (będę bronić tezy, że kobiety zawsze były, są i będą równe wobec mężczyzn, a tylko literą prawa tę wolność im ograniczano; dlatego też kobietom nie można "dać" wolności, a można ją im "zwrócić").

To opowieść o "przyszłości za 5 minut", bo osadzona jest w czasach zdominowanych przez Tindera, antykoncepcję i prawo do aborcji (brzmi znajomo?), które to okoliczności motywują zawiązywania się ugrupowań im przeciwdziałających.

To opowieść o fanatyzmie i o konsekwencjach wszelkich skrajnych postaw i ideologii, które za bardzo faworyzują jedną grupę, tym samym za bardzo piętnując inną. Bo każdy kij ma dwa końce.

To opowieść o matkach, które mają pełnić swój biologiczny obowiązek, ale tylko z korzyścią dla władzy; gdy chodzi o ich własne dzieci, bycie matką nie ma znaczenia.

To opowieść o uchodźcach, opowiedziana z ich fatalnej, beznadziejnej perspektywy.

To opowieść o iluzji wolności, pokazująca, jak łatwo tę wolność można zabrać.

Wystarczy, że do władzy dojdą ugrupowania bezwzględne i egotyczne. Jak dojdą do władzy – a jakie to ma znaczenie? Mogą w drodze demokratycznych wyborów, ale przecież zamachy stanu wcale nie są domeną przeszłości. Wystarczy nam przegapić moment, gdy jeszcze można ich powstrzymać i stłumić ich motywacje w zarodku – bo będziemy za bardzo skupieni na swojej pracy, swoim domu, swoim wyglądzie, jakkolwiek. Wystarczy, że spuścimy z oczu swoją demokratyczną wolność, a ktoś może nakryć jej głowę czarnym worem i porwać.

Wystarczy im uderzyć w kluczowe obszary ochrony obywateli (np. sądy czy konstytucję), przejąć nad nimi kontrolę i napisać od nowa własne prawo. Np. prawo, zgodnie z którym w pogrążonym w problemach z bezpłodnością świecie płodne kobiety będą zobligowane pełnić role tzw. podręcznych – czyli chodzących macic, z którymi w dni płodne współżyć będą naczelni mężczyźni z elity rządzącej.

Czy żonom tych mężczyzn to pasuje? Czy żony się nie zbuntują? Żonom się to wytłumaczy powinnością rodziny, by się rozmnażać, a całość zamaskuje się wizją ceremonii, by nie wyglądało to jak harem. Większość zachowań wypadałoby też jakoś zargumentować – np. wolą Bogą, więc od teraz stosunki międzyludzkie opierać się będą na wersetach z "Dobrej Księgi". Kto się nie zgadza – można go zabić; skoro jest nieposłuszny i jest przeciwko nam, nie mamy z niego pożytku.

Czy inne kraje tego nie widzą, nie mogą nic zrobić? Inne kraje mają podobne problemy – i też szukają rozwiązania. Jeśli to zaproponowane przez fanatyków rozwiązuje ich problem, zastosują je u siebie – bo sytuacja jest krytyczna, a wtedy "musimy zrobić wszystko, by".

Czy kobiety nie mogą się zbuntować? Mogą – jest to jednoznaczne z okaleczeniem albo od razu śmiercią.

Czy to może się wydarzyć?

A dlaczego miałoby nie móc się wydarzyć?

Logicznie rzecz ujmując, bardziej prawdopodobne jest to, że mogłabyś zostać Podręczną niż, że zostaniesz gwiazdą muzyki, polecisz w kosmos, dostaniesz Nagrodę Nobla albo zostaniesz najbogatszym człowiekiem na świecie. Bliżej Ci do Podręcznej niż Skłodowskiej-Curie, bo aby doprowadzić do takiego stanu wystarczą odpowiednie okoliczności i spełnienie kilku prostych zasad. Część z nich jest już nawet w Polsce realizowana – zauważyłaś?




















___
photo: Alina Sofia, unsplash.com

Komentarze

Popularne