Social media.

Dobiegający końca tydzień wzbogacił moje życie o nowe doświadczenie zawodowe. Dopiero dzieląc się ze znajomymi treściami zza kulis mojego projektu uświadomiłam sobie, jak fajną mam pracę i ile frajdy mi ona daje. Jeszcze rok temu byłam w zupełnie innym miejscu – również mentalnie! Dziś napiszę więc o pracy w mediach społecznościowych i dlaczego uważam, że to jedna z najfajniejszych branż, w jakich można pracować.












Urodziłam się w '89 roku, więc pamiętam i dzieciństwo bez Internetu (czy komputerów w ogóle), i dorastanie w erze cyfrowej. Jak większość ludzi, nie wyobrażam sobie dziś życia bez technologii, choć zdarza mi się tęsknić do lat całkowicie offline – ze względu na otaczającą nas ilość informacji zintensyfikowaną przez Internet, współczesne życie leci na 5. biegu. 

Mam też świadomość, że obecność w mediach społecznościowych wiąże się ze swoistym ekshibicjonizmem lub podglądactwem i jeśli masz konto na którymś z portali to na pewno gdzieś się na tej skali mieścisz. Na pewno masz też wśród swoich znajomych osoby, które - zasłaniając się troską o własne prawa do wizerunku - nie publikują nawet swoich zdjęć, nigdy nie wrzucają postów i nic nie komentują, a mimo to są na Facebookach i Instagramach obecni – nie tylko mają konto, ale i rzeczywiście są tam dostępni, możesz z nimi korespondować online itd.

Decydując się na pracę w social mediach miałam swoją określoną opinię na ich temat, dostrzegając zarówno ich plusy, jak i minusy. Wiedziałam też, że praca dla biznesu w środowisku mediów społecznościowych będzie czymś zupełnie innym niż konto osobiste czy prowadzenie fanpage'a bloga. To, o czym nie miałam jednak pojęcia, to ogrom wiedzy, z jakim wiąże się ta branża oraz tempo, w jakim wiedzę tę można sobie przyswoić i zrozumieć, bo jest ona czysto racjonalna (w dużym uproszczeniu Internet to przesył danych, a surowe dane pozbawione są przecież emocji). Całe szczęście dostałam tę szansę i mogłam poznać realia pracy w social media mimo braku doświadczenia, za to z ogromną dawką zapału i ciekawości.

Całą wiedzę chłonęłam na bieżąco przez ostatnie pół roku i na co dzień nie miałam za bardzo okazji, by swoje kompetencje w ogóle zweryfikować. Moja praca związana jest z bieżącą obsługą klienta, a więc etap ofertowania i ewentualnego tłumaczenia związanych z tym zagadnień odbywa się poza mną. Dlatego dopiero tłumacząc innym, o co w ogóle w marketingu społecznościowym chodzi, uświadomiłam sobie, jak wiele nauczyłam się w ciągu ostatnich 6 miesięcy zupełnie tego nie zauważając.

To, co mnie najbardziej kręci w tej pracy to nastawienie na realizację celów określonych liczbowo, a więc najdokładniej, jak się da. Dzięki temu zawsze doskonale wiem i rozumiem, co mam osiągnąć; to jest jak questy w grach video! Każdy miesiąc jest tu inny i dlatego czasem chodzi o jak najlepsze zaprezentowanie nowego produktu, czasem o zrobienie hype'u na ofertę, a czasem o budowanie zaangażowania i relacji klientów z marką.

To wszystko niesamowicie rozwija jednocześnie kreatywność i myślenie strategiczne, przy okazji wciąż dostarczając mi wiedzy o mediach, branżach, konsumentach, produktach, trendach, zachowaniach. I, co chyba najważniejsze z perspektywy moich osobistych długoterminowych celów terminowych, praca ta wymaga ode mnie codziennego tworzenia tekstów, pisania, poszerzania zasobu słów, poprawnej polszczyzny i ogólnie komunikacji słowem. Ktoś taki jak ja, z aspiracjami pisarza i zainteresowaniami w sferze społecznościowej, nie mógłby chyba znaleźć sobie lepszej pracy.

A ponieważ treści online powstają w rzeczywistości offline, czasem trzeba jeszcze zrobić coś innego niż oprawianie chwytliwym tekstem pięknego zdjęcia szminki. Bywa, że trzeba nagrać serię filmów z blogerką. Bywa, że w takim projekcie planem zdjęciowym jest dom innej znanej blogerki i możemy przez chwilę stanąć po drugiej stronie ekranu. Bywa, że otaczają nas przestrzenie, w których każdy kąt aż prosi się o zdjęcie na Instagram i czujesz się jak w Disneylandzie, będąc w pracy. Bywa, że po totalnym wyczerpaniu dociera do Ciebie, że robisz coś fantastycznego i choć wystarczy Ci już doświadczeń z planu filmowego to masz je na swoim koncie, zrobiłaś to i było naprawdę fajnie!

Nie doświadczyłabym żadnej z tych rzeczy, gdybym kiedyś nie zdecydowała się skoczyć na głęboką wodę, gdzie dopiero mogłam się przekonać, czy potrafię pływać. Jeszcze nie utonęłam, więc chyba idzie mi całkiem nieźle :)

Czuję, że jestem we właściwym miejscu i czasie; że to, co robię, ma sens choć nie zmieniam ani nie ratuję niczyjego życia – ma to sens dla mnie, dla mojego życia, komfortu psychicznego i nastawienia do świata i ludzi. Ta praca pozwala mi znajdywać też miejsce na życie prywatne, poznawanie siebie, prowadzenie tego bloga. Przyczynia się do mojej rosnącej satysfakcji z życia.

Tym postem chciałam nie tylko powiedzieć co nieco o swojej pracy w social media (która pozostaje niezrozumiała dla wielu osób), ale i podkreślić, jak ważne jest to, czym się zajmujemy; jak istotne jest znalezienie swojego konika, swojej pasji. Jeśli praca stanowi przeważającą część naszego życia, nie traćmy czasu na wykonywanie czegoś, co za bardzo nas stresuje, w czym nie czujemy się dobrze, co wymaga od nas rezygnacji ze swojego zdrowia psychicznego. Warto szukać, próbować, ryzykować. Zaczynałam od pracy w banku, potem w korporacji po stronie back office'u, potem pracowałam w agencji kreatywnej, aż dotarłam tutaj. Nie wiem, co przyniesie mi kolejny miesiąc czy rok, ale dziś nie zamieniłabym tego na nic innego.

____
photo: unsplash.com

Komentarze

Popularne