Sukces.

Choć od zbieraczy-łowców dzielą nas wieki, do dziś nie porzuciliśmy idei zdobywania. Po prostu przewartościowaliśmy swoje cele i zredefiniowaliśmy znaczenie sukcesu. Dlaczego człowiek nadal potrzebuje osiągać?






















Dla wspomnianych zbieraczy-łowców zdobycie pożywienia było celem nadrzędnym – dzięki niemu gatunek ludzki mógł się dalej rozmnażać, pokonywać wrogów i zajmować coraz większe obszary środowiska naturalnego. Dla współczesnego człowieka zdobywanie kojarzy się głównie z posiadaniem pieniędzy. Choćbyśmy planowali życie poza systemem, na własnej ziemi dostarczającej nam pożywienia i schronienia, musi być nas stać, by tę ziemię nabyć i by ją utrzymać.

Aby zdobyć pieniądze podejmujemy się zróżnicowanej aktywności zarobkowej – legalnej, nielegalnej czy biernej. Bierna aktywność zarobkowa brzmi jak oksymoron, ale nie znajduję lepszego określenia dla zajęcia ludzi żyjących na koszt państwa, tych zdolnych do pracy i świadomie odmawiających jej podjęcia. Dla nich sukces to pokemońska dewiza "złap je wszystkie". Z kolei dla przestępców sukcesem będzie np. powiększanie kręgu "swoich ludzi", unikanie kar czy opracowanie skutecznej strategii dalszego rozwoju swojej działalności. A dla wszystkich nas przeważnie potulnych literze prawa sukces waha się między "jeszcze mnie nie wylali" a "no w przyszłym miesiącu to już na pewno dostanę ten awans". Ale po co właściwie to wszystko robimy?

Co daje nam sukces?

Mając w głowie pewien plan na swoje życie, kolejne sukcesy przybliżają nas do realizacji marzeń. To żywe dowody na to, że zmierzamy we właściwym kierunku i że nasza wizja jest realna, osiągalna, co motywuje nas do dalszej pracy.

Dzięki sukcesom stajemy się też bardziej pewni siebie. Nawet jeśli nie posiadamy tzw. genu rywalizacji, wygrana przynosi nam radość. Lubimy zwyciężać, a już na pewno lubimy być w czymś lepsi od innych, bo w ten sposób karmimy swoje ego.

Odnosząc sukcesy łagodzimy też ból wcześniejszych porażek. Być może przegraliśmy kilka bitew, ale wygrywając wojnę rekompensujemy sobie wcześniejsze klęski.

Sukces jest częścią ludzkiej tożsamości, mocno związaną z naszą samoświadomością, stymulacją, statusem i samospełnieniem. Ostatecznie, nie warto sprowadzać go do pieniędzy; są ludzie, którzy – mając tę sferę życia zapewnioną – wolą się skupiać na budowaniu rodziny, działalności artystycznej czy charytatywnej. Wierzę też, że są na świecie politycy, dla których miarą sukcesu nie jest zasilenie własnego konta w banku i wzmocnienie własnej wartości biznesowej, ale przyczynianie się do tworzenia zdrowych, bezpiecznych i rozwojowych społeczności.

Mówiąc o sukcesie warto pamiętać o jego różnych, indywidualnych odsłonach:
aby rozpoznać swój sukces, musimy ustalić kryteria jego miary,
które są unikatowe w skali przyjętych celów.

To mogą być kolejne sumy zaoszczędzone na koncie, kolejne certyfikaty i dyplomy czy coraz wyższe stanowiska w korporacyjnej hierarchii. Tak samo, jak firmy ustalają swoje cele biznesowe, tak ludzie powinno przyjmować pewne okoliczności za definicje swoich własnych sukcesów (i porażek).

Jeśli nie czujesz, że odnosisz w życiu sukcesy, być może musisz określić, czym właściwie dla Ciebie jest sukces – co chcesz osiągnąć. Gdy Twoje osiągnięcia nie dostarczają Ci takiej radości, jakiej oczekujesz, może warto zastanowić się, czy aby na pewno właśnie to chcesz robić w życiu?

Warto doceniać własne osiągnięcia – rozsądnie. 

Najgorsze, co można zrobić swojemu ego to popadać w skrajności – w tym przypadku wyolbrzymiać swój wkład w osiągnięcie celu lub umniejszać swojej roli. Sami wiemy najlepiej, jak reagujemy na sukces i porażkę – dwa kontrastowe bodźce. Obstawiam, że im większa nasza motywacja, tym intensywniej odczuwamy efekt swojej pracy: bardziej chłoniemy sukces i głębiej przeżywamy porażkę. Im mniej motywacji, tym mniejszy impuls. Skrajności rzadko bywają dobre – jak więc zachować zdrowy rozsądek w sytuacji wygranej albo przegranej?

Po pierwsze – cały świat nie musi od razu wiedzieć. Warto podzielić się informacją o sukcesie z osobami, których to dotyczy, ale niekoniecznie dobrym pomysłem jest obnoszenie się z tym wszem i wobec (a nie sądzę, abyśmy z przegraną afiszowali się tak, jak ze zwycięstwem ;)). Warto czasem spojrzeć na siebie oczami innych, by zawczasu uniknąć wrażenia, że jesteśmy nadętymi bufonami – szczególnie w dobie mediów społecznościowych.

Nigdy nie zapominaj o swoich porażkach, gdy odnosisz sukces. Pamiętam doskonale pierwszy raz, gdy usłyszałam te słowa od człowieka niewiele starszego ode mnie, który był akurat na fali ogromnego sukcesu zawodowego – niepierwszego w swoim życiu. Miał w sobie na tyle pokory, by opowiedzieć mi o swoim poprzednim biznesie, którego sukces otumanił go i całkowicie zmienił (nie zabrakło w tej opowieści motywu długonogiej asystentki, drogich imprez i szybkich samochodów). Gdy pierwotny projekt upadł – w dużej mierze przez pożerającą go zuchwałość – chłopak upadł na dno. Ale będąc zmuszonym, by zaczynać po raz kolejny od zera, pamiętał kolejne kroki, które podejmował w przeszłości, które pozwoliły mu osiągnąć pierwotny sukces. Pamiętał też przede wszystkim, w którym momencie obrał niewłaściwe tory. Przy kolejnej sposobności nie dał się już zwieźć – wyciągnął swoją lekcję i pamiętał ją, traktując jako przestrogę na przyszłość.

W drugą stronę – nie zapominaj o sukcesach w obliczu przegranej. Porażki podburzają ego i mogą wywoływać całe spektrum negatywnych emocji (a pamiętajmy, że w wachlarzu emocji przeważają te negatywne: złość, smutek i strach vs. radość, czyli 3:1), ale to właśnie z tych "złych przeżyć" wyciągamy najcenniejsze wnioski. To dzięki nim dostrzegamy, gdzie popełniliśmy błąd. Katharsis to jedno z najczystszych przeżyć ludzkich.

Nie zapominaj też o odraczaniu gratyfikacji. Niech nagroda będzie jak wino – odkorkuj, ale pozwól jej pooddychać. Odraczanie gratyfikacji to kluczowa umiejętność w dążeniu do celu – pomyśl o tym, jak o pieniądzach odkładanych na lokacie: możesz dziś wyciągnąć 100 zł, ale jeśli poczekasz rok – do dyspozycji będziesz mieć, dajmy na to, 120 zł (wątek inflacji przemilczmy). Wolisz więcej, prawda? ;)

Podsumowując ten długi post: doceniajmy swoje sukcesy rozsądnie, a do porażek podchodźmy mniej emocjonalnie. Możemy mieć z obydwu ogromną wartość w życiu i samorozwoju, o ile będziemy je umiejętnie rozpoznawać i traktować.

____
Photo: unsplash.com

Komentarze

Popularne