2016.

Ludzie dzielą się na dwie kategorie: dla jednej grupy ostatni dzień roku to czas podsumowań i oceny minionych 12 miesięcy; ci drudzy patrzą już na jutro, pełni planów i marzeń, których realizacja już krystalizuje się im w głowach. Ja stoję okrakiem, mając jedną nogę tu, drugą tam. Lecz notka publikowana 31 grudnia nie może obejść się bez spoglądania wstecz, bo bez tego perspektywie przyszłości brakuje fundamentów.

Ten rok w ogólnej opinii należał do jednego z najgorszych od lat. Odeszło wiele prawdziwych gwiazd muzyki, filmu, sztuki. Na świecie panuje coś na wzór wojny. W Europie do władzy dochodzą ugrupowania prawicowe, a konsekwencje ich rządów będziemy odczuwać latami. Tak to wygląda w skali makro, ale w skali mikro – nie mogę powiedzieć, aby to był straszny czy nieudany rok.




WARSZAWA

2016 zaczął się u mnie od coraz częstszych wizyt w Warszawie, przygotowujących mnie do nieuniknionej przeprowadzki tamże. Okazuje się, że nie ma znaczenia gdzie mieszkasz, o ile potrafisz w tym miejscu stworzyć choćby namiastkę swojego miejsca (w Anglii to się nie udało). Mieszkanie znaleźliśmy w dzielnicy bardzo podobnej do wrocławskiej Kleciny, na której mieszkaliśmy wcześniej. Chyba podświadomie szukam takich miejsc, z niską zabudową, lubiących zwierzęta, nieinteresujących studentów. Jednak ze względu na częste delegacje Szanownego wolałam jeszcze nie przenosić się na dobre do Stolicy. Oficjalnie zamieszkałam w Warszawie na koniec września, a Szczęśliwice okazały się dobrym miejscem.

Park Szczęśliwicki, który mamy po drugiej stronie ulicy <3



ŚLUB

W czerwcu, w czwartek, w Dzień Ojca, wzięliśmy ślub. To było skromna, cicha ceremonia, dokładnie taka, jakiej chcieliśmy. Wystroiliśmy się, podpisaliśmy dokumenty, a później zjedliśmy pyszny obiad we wrocławskiej La Maddalenie popijając drinki i whisky. Liczba gości wynosiła 3 – nie licząc naszej dwójki. Po wszystkim wróciliśmy do domu i spędziliśmy czas we dwoje na soczystej czerwcowej trawie w ogrodzie, jako młode małżeństwo.

ślubna ekipa w komplecie :)


PRACA

W sierpniu/wrześniu obudziłam się któregoś ranka wyrzucając wcześniej ustalone plany zawodowe do kosza. Miałam zakładać z moim poprzednim szefem firmę, ale coś w środku nie pozwoliło mi tego zrobić. Mimo wcześniejszej ekscytacji pomysłem po wielu tygodniach i przy 400 kilometrach dystansu ujrzałam to z nowej perspektywy. Nie mogłam założyć tej firmy, nie byłam na to gotowa, nie chciałam tego robić. Niedoszłego wspólnika poinformowałam o swoich przemyśleniach, zrozumiał, rozstaliśmy się w dobrej atmosferze, a ja zaczęłam szukać pracy.

Przez dwa miesiące siedziałam w domu bez zajęcia. Ileż można sprzątać, gotować, robić zakupy? Myślałam, że oszaleję. To nie pierwszy raz, gdy doprowadziłam swoje życie do tego punktu, ale doświadczenie pokazuje mi, że te przerwy są potrzebne. One pozwalają obrać nowy kierunek. W końcu znalazłam pracę w niekorporacyjnej agencji obsługującej duże marki w zakresie social media i chyba nie ma dla mnie dziś lepszej możliwej pracy niż ta, w której mogę łączyć kreatywne myślenie, pisanie, kontakt z klientem i szkicowanie strategii komunikacji. Jestem zachwycona i ciągle chcę więcej!




PASJE

to chyba pierwsza chałka, nad warkoczem
muszę jeszcze popracować ;)
W 2016 roku spróbowałam i nauczyłam się też kilku nowych rzeczy. Pokochałam szlifierkę, którą odnowiłam stare krzesła do jadalni (ostatecznie i tak kupiliśmy nowe, ale zabawa w drewnie była niezastąpiona). Upiekłam kilka pysznych chałek, którymi zajadaliśmy się mimo pszenicy i laktozy (warto było to przeboleć). Opanowałam szydełko i druty, choć dochodzę do wniosku, że nadal taniej jest kupić gotowe szaliki i swetry niż robić je samodzielnie. Chodziłam też przez kilka tygodni na pole dance, ale w końcu naciągnęłam sobie dziwny mięsień od wewnętrznej strony uda i od tamtej pory rura przestała mnie kręcić. Zamiast tego w przyszłym roku chyba w końcu spróbuję jogi albo pilates.
jeden z ładniejszych efektów
szydełkowania, choć tu akurat plotłam
palcami ze względu na grubość włóczki
nie miałam pojęcia, że
to może być tak dobra zabawa,
by zająć mi cały dzień
pewne figury wychodziły mi
lepiej, inne gorzej, ale zabawa
była przednia zawsze

Zaczęłam też pisać dwie książki. Jedna jest dość bajkowa, surrealistyczna i podkreślam w niej istotę bliskości z naturą i naszymi pogańskimi korzeniami. Druga to kryminał osadzony we współczesnym świecie konsumpcjonizmu, którego akcja wprowadza czytelnika w świat blogerów, influencerów i nowych narzędzi marketingu. Póki co obydwie dojrzewają we mnie, czekają na kolejny zryw weny, ale chciałabym już w 2017 roku choć jedną z nich ukończyć.

Przełomowym momentem 2016 roku dla mnie jako aspirującego pisarza był widok Szczepana Twardocha w jednym z warszawskich Empików. Nigdy nie interesują mnie spotkania z pisarzami, więc to był zupełny przypadek, bym "spotkała" go podczas przedświątecznych zakupów z Papsterem. Stojąc dwa metry od Szczepana Twardocha ubranego w elegancki granatowy garnitur i rozmawiającego z fanami podpisując im książki siedząc w wygodnym fotelu zrozumiałam, że ten świat jest realny, mimo że ten świat i mnie dzieliła szyba witryny sklepowej. To oczywiście zupełnie inna sprawa być takim Twardochem, którego "Drach" do dziś leży u mnie niedokończony ze względu na zbyt trudną narrację pisaną po raz śląską gwarą (w 2017 w końcu to przełknę!). Ale w tamtej chwili wizja bycia pisarzem zmaterializowała się przed moimi oczami. Stała się realna i możliwa. Osiągalna. Niełatwa, ale osiągalna.



2017


W 2017 roku będę dążyć do większej stabilności. Planuję wreszcie stworzyć domowy budżet i go przestrzegać. Planuję zbliżyć się o krok do największego swojego marzenia – budowy domu. Miną lata nim go zrealizuję, ale jeśli nie zacznę go realizować teraz ta chwila gdy staję bosą stopą na trawie na własnym kawałku ziemi ciągle będzie się oddalać. Chcę rzucić fajki, więcej gotować i piec, zapuścić włosy, mniej się denerwować i więcej śmiać.


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne