Silne babki na ekranie : Cherry Darling / PLANET TERROR
Jesień nadeszła
niepostrzeżenie. Dopiero wyprowadzka z miasta przypomniała mi, jak
piękna i tajemnicza jest ta pora roku. Poranki są lepkie i senne,
horyzont spowija subtelna mgiełka, drzewa nabierają rumieńców, by
na tych ostatnich kilka chwil ożywić swoje korony… A ludzie, jak
to ludzie, przybierają coraz smutniejsze i brzydsze stroje,
podkreślając swoją dezaprobatę wobec jesieni. Mrok zapada szybko… Dla
jednych to niedobory witaminy D, depresja, izolacja i wielkie,
nieustające zmęczenie. Dla mnie jest to atmosfera stworzona do
słuchania muzyki, czytania książek i oglądania filmów.
Książkom, które czytam
i chętnie polecę do przeczytania i Wam poświęcę osobny wpis, bo
aktualnie otwartych knig jest aż 5… Ten post będzie rozpoczęciem
serii dedykowanej Silnym Babkom w filmie. Może tym samym przypomnę
Wam parę tytułów, które gdzieś zakurzyły się na półce albo w
pamięci? Zapraszam do lektury, rozpoczynając od postaci Cherry
Darling z filmu „Planet Terror”.
Kobieta, która w
konsekwencji ataku zombie traci nogę i potrafi wykorzystać niby
niekorzystne okoliczności jako swoją broń (dosłowność
przypadkowa) zdecydowanie zasługuje na miano Silnej Babki! Jest byłą
tancerką go-go, jest zniszczona wewnętrznie, wyczerpana
psychicznie, a to czyni z niej kobietę cyniczną, zimną,
zdystansowaną, ale jednocześnie na pewno nie nudną.
Traci nogę, trafia do
szpitala w którym rozkręca się zaraza zombie. Na ratunek przybywa
jej niegdysiejszy ukochany, El Wray, którego spotkała kilka scen
wcześniej zupełnie przypadkiem w barze. El Wray znajduje Cherry
roztrzęsioną i skrytą pod kołdrą, mówi do niej „Palomita”,
jak robił to kiedyś, zrywa z niej tę kołdrę, nakazuje wstawać,
zbierać się, na co ona stanowczo i poważnie, mimo zapłakanej
twarzy, odpowiada: „nie mogę chodzić”. Facet jej na to „i co
z tego, wstawaj”, próbuje zerwać ją z łóżka, ona odpycha
go i mówi wściekle „motherfucker” - odkrywając spod
kołdry kikut zamiast nogi – „look at me! I
was gonna be a stand-up comedian… who's gonna laugh now!?”,
co jest cholernie dobrą kwestią dla laski, która właśnie
straciła nogę.
Cherry ma twardy tyłek,
niejedno w życiu zniosła, niejedno przeżyła. Teraz straciła nogę
i to nie jest kolorowa sytuacja, ale Cherry nie jest płaczką, która
ma zamiar do końca swoich dni przeżywać utratę kończyny. Ona
jest wściekła, ale nie szuka winnych. Przyjmuje ciężar swojego
losu na tzw. klatę, stwierdza fakt, że chodzić nie może. Co na to
El Wray? On nie może być przecież niesilnym facetem! Wyłamuje
więc nogę od stołu i wbija jej w ten kikut, żeby chodzić mogła.
Próbując wydostać się
z oblężonego szpitala, Cherry musi jeszcze polegać na El Wrayu –
bez niego nie umie zachować balansu, nie odnajduje się jeszcze w
swojej nowej roli laski-z-nogą-od-stołu-zamiast-nogi. Ale to tylko
kwestia czasu nim drewnianą belę zamienią na karabin maszynowy,
który okaże się śmiercionośnym narzędziem do uratowania nie
tylko Cherry, ale i innych postaci w Planet Terror.
Uwieńczeniem postaci są
ostatnie sceny filmu. Cherry najpierw czule żegna tragicznie
poległego El Wraya romantycznym pocałunkiem w martwe, zakrwawione
usta, potem chwyta linkę do wznoszącego się helikoptera i unosi
się spoglądając na ciało zmarłego ukochanego. Po chwili ukazuje
nam się obraz „kilka miesięcy później”, gdy Cherry prowadzi
gromadę ocalałych przewodząc im na białym koniu. Cherry nie
potrzebuje rycerza ujeżdżającego ten etosowy symbol męstwa –
ona jest tym rycerzem. Dopiero po pewnym czasie dotarło do mnie, że Planet Terror nie jest filmem o zombie, a właśnie o Silnej Babce. To ona jest tu bohaterem – dla siebie, dla innych postaci, dla widza. Jest postacią, której się dopinguje, w którą się wierzy, nawet jeśli pokazują ją zapłakaną i chowającą się na szpitalnym łóżku pod kołdrą.
Uwielbiam tę postać za
jej poczucie humoru, poziom bycia sexy, ogromny dystans do siebie i nieugiętą pewność
siebie. Cherry nie biega dookoła zachwalając swoją zaradność i
samodzielność (nawet mając nogę tego nie robiła). Robi, co do
niej należy; wie, że musi być silna, bo w tym jest jakaś jej misja,
jakiś cel.
Silne babki nie zawsze są silne. Czasem brakuje im bodźca zewnętrznego, który uruchomi tę wewnętrzną maszynę. Silne babki potrafią być same, ale wcale tego nie lubią. Potrzebują żyć, spełniać się, ich decyzjom i zachowaniu musi przyświecać jakiś cel. Jeśli na chwilę tracą go z oczu, warto im pomóc. Gdyby El Wray nie przyszedł do Cherry w szpitalu, nie wbił jej kołka w nogę, nie pomógł jej wydostać się z opresji, pewnie zginęłaby tam albo przeistoczyła się w zombie. Wtedy nie uratowałaby pozostałych bohaterów, a film zakończyłby się bez happy-endu.
Komentarze
Prześlij komentarz