Silne babki na ekranie : Cherry Darling / PLANET TERROR

Jesień nadeszła niepostrzeżenie. Dopiero wyprowadzka z miasta przypomniała mi, jak piękna i tajemnicza jest ta pora roku. Poranki są lepkie i senne, horyzont spowija subtelna mgiełka, drzewa nabierają rumieńców, by na tych ostatnich kilka chwil ożywić swoje korony… A ludzie, jak to ludzie, przybierają coraz smutniejsze i brzydsze stroje, podkreślając swoją dezaprobatę wobec jesieni. Mrok zapada szybko… Dla jednych to niedobory witaminy D, depresja, izolacja i wielkie, nieustające zmęczenie. Dla mnie jest to atmosfera stworzona do słuchania muzyki, czytania książek i oglądania filmów.

Książkom, które czytam i chętnie polecę do przeczytania i Wam poświęcę osobny wpis, bo aktualnie otwartych knig jest aż 5… Ten post będzie rozpoczęciem serii dedykowanej Silnym Babkom w filmie. Może tym samym przypomnę Wam parę tytułów, które gdzieś zakurzyły się na półce albo w pamięci? Zapraszam do lektury, rozpoczynając od postaci Cherry Darling z filmu „Planet Terror”.



Cherry Darling / PLANET TERROR (reż. Robert Rodriguez)

Kobieta, która w konsekwencji ataku zombie traci nogę i potrafi wykorzystać niby niekorzystne okoliczności jako swoją broń (dosłowność przypadkowa) zdecydowanie zasługuje na miano Silnej Babki! Jest byłą tancerką go-go, jest zniszczona wewnętrznie, wyczerpana psychicznie, a to czyni z niej kobietę cyniczną, zimną, zdystansowaną, ale jednocześnie na pewno nie nudną.

Traci nogę, trafia do szpitala w którym rozkręca się zaraza zombie. Na ratunek przybywa jej niegdysiejszy ukochany, El Wray, którego spotkała kilka scen wcześniej zupełnie przypadkiem w barze. El Wray znajduje Cherry roztrzęsioną i skrytą pod kołdrą, mówi do niej „Palomita”, jak robił to kiedyś, zrywa z niej tę kołdrę, nakazuje wstawać, zbierać się, na co ona stanowczo i poważnie, mimo zapłakanej twarzy, odpowiada: „nie mogę chodzić”. Facet jej na to „i co z tego, wstawaj”, próbuje zerwać ją z łóżka, ona odpycha go i mówi wściekle „motherfucker” - odkrywając spod kołdry kikut zamiast nogi – „look at me! I was gonna be a stand-up comedian… who's gonna laugh now!?”, co jest cholernie dobrą kwestią dla laski, która właśnie straciła nogę.

Cherry ma twardy tyłek, niejedno w życiu zniosła, niejedno przeżyła. Teraz straciła nogę i to nie jest kolorowa sytuacja, ale Cherry nie jest płaczką, która ma zamiar do końca swoich dni przeżywać utratę kończyny. Ona jest wściekła, ale nie szuka winnych. Przyjmuje ciężar swojego losu na tzw. klatę, stwierdza fakt, że chodzić nie może. Co na to El Wray? On nie może być przecież niesilnym facetem! Wyłamuje więc nogę od stołu i wbija jej w ten kikut, żeby chodzić mogła.

Próbując wydostać się z oblężonego szpitala, Cherry musi jeszcze polegać na El Wrayu – bez niego nie umie zachować balansu, nie odnajduje się jeszcze w swojej nowej roli laski-z-nogą-od-stołu-zamiast-nogi. Ale to tylko kwestia czasu nim drewnianą belę zamienią na karabin maszynowy, który okaże się śmiercionośnym narzędziem do uratowania nie tylko Cherry, ale i innych postaci w Planet Terror.

Uwieńczeniem postaci są ostatnie sceny filmu. Cherry najpierw czule żegna tragicznie poległego El Wraya romantycznym pocałunkiem w martwe, zakrwawione usta, potem chwyta linkę do wznoszącego się helikoptera i unosi się spoglądając na ciało zmarłego ukochanego. Po chwili ukazuje nam się obraz „kilka miesięcy później”, gdy Cherry prowadzi gromadę ocalałych przewodząc im na białym koniu. Cherry nie potrzebuje rycerza ujeżdżającego ten etosowy symbol męstwa – ona jest tym rycerzem. Dopiero po pewnym czasie dotarło do mnie, że Planet Terror nie jest filmem o zombie, a właśnie o Silnej Babce. To ona jest tu bohaterem – dla siebie, dla innych postaci, dla widza. Jest postacią, której się dopinguje, w którą się wierzy, nawet jeśli pokazują ją zapłakaną i chowającą się na szpitalnym łóżku pod kołdrą. 

Uwielbiam tę postać za jej poczucie humoru, poziom bycia sexy, ogromny dystans do siebie i nieugiętą pewność siebie. Cherry nie biega dookoła zachwalając swoją zaradność i samodzielność (nawet mając nogę tego nie robiła). Robi, co do niej należy; wie, że musi być silna, bo w tym jest jakaś jej misja, jakiś cel.

Silne babki nie zawsze są silne. Czasem brakuje im bodźca zewnętrznego, który uruchomi tę wewnętrzną maszynę. Silne babki potrafią być same, ale wcale tego nie lubią. Potrzebują żyć, spełniać się, ich decyzjom i zachowaniu musi przyświecać jakiś cel. Jeśli na chwilę tracą go z oczu, warto im pomóc. Gdyby El Wray nie przyszedł do Cherry w szpitalu, nie wbił jej kołka w nogę, nie pomógł jej wydostać się z opresji, pewnie zginęłaby tam albo przeistoczyła się w zombie. Wtedy nie uratowałaby pozostałych bohaterów, a film zakończyłby się bez happy-endu.

Komentarze

Popularne